Rodzice
katoliccy! Życie, które z samego Boga przekazujecie waszym dzieciom, trwać
będzie w nieskończoność i już nigdy nie umrze, jak sam Bóg trwa w
nieskończoność i nie umiera.
Ta jest
godność człowieka, że chociaż ma on początek, którego Bóg nie ma, to jednakże
raz poczęty końca już mieć nie będzie, jak i Bóg końca nie ma.
W momencie poczęcia
człowieka powstaje istota nieśmiertelna, której nic już zniszczyć nie zdoła.
Nawet najbardziej przemyślne środki przeciwko poczętemu, a nienarodzonemu
jeszcze życiu nie zdołają zniszczyć bytu poczętej osoby.
Ma już ona
swój byt i jest niezniszczalną.
Nic nie pomogą
lekarze, szpitale ani wola ludzka. Nawet sam Bóg z racji swej nieskończonej
mądrości i dobroci nie unicestwi człowieka raz poczętego.
Stąd prosty
wniosek, że tu ma się sprawa z Bogiem:
to On jest
Ojcem i Sprawcą życia!
***
I dlatego małżeństwo w założeniu swoim ma charakter
święty, gdyż taki charakter nadał małżeństwu sam Bóg, zanim powstała
jakakolwiek społeczność cywilna;
gdy
później władze publiczne zajęły się prawami małżeństw i określiły ich stan
prawny, nie mogły już zmienić istotnego charakteru małżeństwa – jego świętości.
A
świętym jest małżeństwo zarówno ze względu na swoje pochodzenie, jak i z uwagi
na swój cel, swoje prawa i głębokie znaczenie duchowe.
Tej
świętości pierworodnej małżeństwa, jako Bożej instytucji nie zdoła już nic
zatrzeć.
I dziś
Kościół nam powtarza:
„Co Bóg złączył, człowiek
niech się nie waży rozłączać” (Mt 19,6). Zbawienną będzie rzeczą myśleć, że ten
mężczyzna, którego sobie biorę za małżonka, jest mi dany przez Boga; że ta
kobieta, którą sobie biorę za małżonkę, jest mi wskazana przez Boga.
Jak
bardzo to pogłębia wzajemny szacunek, jak bardzo pomoże pokonać niejedną
trudność, którą nastręcza szary dzień!
Uświęcenie
małżeństwa przez Chrystusa poszło tak daleko, że Chrystus ustanowił odrębny
sakrament dla społeczności rodzinnej. Żaden inny stan, oprócz kapłaństwa, nie dostąpił
tego zaszczytu.
(Komańcza, 21.09.1956)
Wychowujecie
nie tylko swoje dzieci, wychowujecie wzajemnie siebie. I pod tym względem nie
ma różnicy między obowiązkiem ojca i matki, małżonka czy też małżonki.
Przesądem jest, że tylko matka musi być religijna, a ojciec może być
jakikolwiek, bo to i tak wszystko jedno.
Obowiązki
są równe: i męża i żony.
Wychowujecie się także i uświęcacie wzajemnie, Rodzice katoliccy, przez wychowanie dzieci. Bo ilekroć stawiacie waszym dzieciom wymagania, musicie pamiętać:
wymagam od mego syna, aby był trzeźwy – a czy ja sam
jestem trzeźwy?
Wymagam od mojej córki, aby była
skromna – a czy ja sama jestem skromna?
Wymagamy od naszych dzieci, aby były
pobożne i posłuszne Bogu – a czy my sami jesteśmy pobożni i posłuszni Bogu?
Każde
wymaganie, które stawiamy naszym dzieciom, przypomina nam, że i my mamy
obowiązek je wypełnić. Nie wystarczą przecież słowa – przykładów potrzeba!
Obowiązkiem
waszym jest wychować rodzinę w wierności obyczajowi ojczystemu, jak również w
wierności samej rodzinie. Chodzi o to, aby ognisko życia rodzinnego jak
najbardziej utrzymać i uświęcić, aby rodzina była miejscem szacunku i miłości
męża do żony i dzieci, żony dla męża i dzieci, rodziców dla dzieci, dzieci dla
rodziców.
(Jasna Góra, 15.08.1961)
No comments:
Post a comment