Ten tekst napisałem
już jakiś czas temu i publikowałem w innym miejscu. Dzisiaj wprowadziłem tylko
małe zmiany, bo problemy mamy te same i ciągle czekają na rozwiązanie, głównie
przez każdego z nas.
Łatwiej jest wskrzesić naród,
niż jednego człowieka.
Stanisław Jerzy Lec
Zakończyłem właśnie lekturę
Listu pasterskiego Episkopatu Polski p.t. „Zachowujcie Niedzielę, a niedziela
zachowa waszą rodzinę”.
Już sam tytuł zachęca do napięcia uwagi.
Należę do tego pokolenia,
które dość dobrze pamięta czasy okupacji sowieckiej. Chodziło się wtedy do
szkoły przez 6 dni w tygodniu i pracowało się wtedy powszechnie też przez 6 dni
w tygodniu. A niektórzy pracowali od czasu do czasu także i 7 dni w tygodniu,
biorąc udział w różnego rodzaju „Czynach dla uczczenia…”.
Cały świąteczny numer
„Niedzieli” napełniony jest tekstami, które mają na uwadze zapaść, w jakiej
znajduje się aktualnie naród polski i próbują niezbyt śmiało znaleźć drogi
wyzwolenia się z tego zła, które panuje nie tylko wokoło nas, ale i w nas
samych też.
Myślę, że powaga
chwili, powinna zmusić nas, ludzi wierzących, jeśli naprawdę pragniemy uratować
Polskę od całkowitego wyniszczenia a następnie ją odbudować, abyśmy podjęli się
zadania, by zreformować nasze życie indywidualne, rodzinne i społeczne, nie
tylko odnośnie niedzieli, ale każdego dnia tygodnia, ze szczególnym
uwzględnieniem środy, piątku, soboty i niedzieli.
Fundamentem odrodzenia narodu
jest odrodzenie życia religijnego w narodzie polskim. Ideałem byłoby podjęcie
się tych działań wspólnie, czy nawet pod kierunkiem naszych pasterzy dusz. Ale
nawet, jeśli to nie będzie możliwe, to musimy sami, jeśli mamy jeszcze Boga w
sercu, i odrobinę miłości do Ojczyzny, podjąć się tych reform. Programy, plany,
piękne słowa, owszem są nam potrzebne. Ale dzisiaj przede wszystkim potrzebne
są już nasze praktyczne czyny.
Jeśli tego zadania się nie
podejmiemy, to wszelkie inne światłe koncepcje ratowania Polski mogą okazać się
dziwnie mało skuteczne. Nie jest to czysto moja opinia, zapożyczyłem ją od Sł.
B. ks. Stefana kardynała Wyszyńskiego i od drugiego wielkiego Polaka-Papieża,
św. Jana Pawła II.
Odwołam się w tym
miejscu do pięknej nauki rekolekcyjnej o. Adama Filasa, OMI, Brampton, w której
czytamy m.in.:
„W swoich budzących wiarę w przetrwanie kazaniach lubił Prymas Wyszyński
przypominać te piękne słowa z Potopu Henryka Sienkiewicza, wypowiedziane w
dniach oblężenia Jasnej Góry przez Przeora Augusta Kordeckiego:
"Szydzi z nas i naigrywa nieprzyjaciel, pytając, co nam w Polsce
zostało z dawnych cnót rycerskich. A ja mu odpowiadam: wszystkie one przepadły,
zginęły - a jednak coś pozostało.
Pozostała w tym
narodzie wiara w Chrystusa i miłość do Matki Bożej, a na tej wierze i na tej
miłości wszystko na nowo może być odbudowane"”.
Zadanie pierwsze – to modlitwa.
Modlitwa, to nie jest tylko
klepanie pacierzy. To nie jest tylko błaganie Boga o pomoc, o parę groszy, albo
jeszcze gorzej, prośba, aby On sam, bez naszego udziału, bo my przecież mamy
tyle spraw na głowie, wyzwolił nas z niewoli zła.
Modlitwa, to nie jest tylko
chodzenie do kościoła w niedziele i święta.
Modlitwa, to jest nawiązanie realnego
kontaktu z Bogiem. To są moce, które czerpiemy od Miłosiernego Boga, aby wzmocnić
nimi nasze siły duchowe i umysłowe, a tym samym i fizyczne.
Bo człowiek, a więc i Polak
też, to C+U+D, czyli Ciało + Umysł + Dusza. To jest dopiero cały człowiek. A
więc wartość człowieka, w tym jego siła, to są te trzy siły współdziałające w
każdym człowieku razem, wspierające, uzupełniające się wzajemnie. A siła narodu
bierze się z siły jego członków i umiejętności współdziałania.
A zatem, nie tylko każdy z nas
pojedynczo, ale w naszych rodzinach, w naszych parafiach, w naszych osiedlach, w
naszych miastach i wsiach, w naszych diecezjach, wreszcie w całym narodzie
musimy wzbudzić Bożego ducha, który jednoczy i rodziny i społeczności, i
parafie i diecezje, i naród cały i umacnia nas w walce ze złem, najpierw z tym,
które jest w nas samych, a potem z tym, które jest wokoło nas.
Użyłem tu umyślnie zwrotu –
klepanie pacierzy –, bo wystarczy posłuchać, jak Polacy, nawet nasi pasterze
dusz, odmawiają tylko Ojcze nasz i Zdrowaś Maryjo, a częściej – Zdrowaś Mario,
aby zachęcić ich do poprawnego wymawiania słów języka polskiego. Pacierz,
różaniec, wszelka modlitwa, to rozmowa z Bogiem a nie z kolegą przez telefon. A
nawet rozmawiając z kolegą dbajmy o piękno i poprawność naszego języka.
Zacznijmy od zaniechania
stosowania kilku przerywników, …
Zadanie drugie – to życie na co dzień, a nie tylko
w niedziele, to życie ‘jak Bóg przykazał” przez cały tydzień. Codzienna
modlitwa.
Kiedy nie możesz znaleźć czasu
na modlitwę z potrzeby serca, z miłości do Boga, z obowiązku, to spróbuj dla
własnego zdrowia, powiedzmy tylko fizycznego na początek, znaleźć kilka minut dziennie
na spacer. A podczas tego spaceru spróbuj odmawiać Koronkę do Miłosierdzia
Bożego lub Różaniec. Najpierw będzie ci trudno znaleźć czas na odmówienie
jednej tajemnicy. Ale wierz mi, po jakimś czasie odkryjesz, że i całą cząstkę
różańca jesteś w stanie odmówić, podczas … wydłużającego się z dnia na dzień codziennego
spaceru. Wydłużaj ten spacer dla zdrowia.
I módl się nie tylko o
potrzebne łaski dla siebie, ale przepraszaj za swoje i innych zaniedbania, módl
się za swoją rodzinę, za swoich pasterzy dusz, za naród cały, za dopuszczonych
do władzy posłów, ministrów, sędziów, prokuratorów, dziennikarzy, za
nauczycieli i wychowawców. Módl się za wrogów Polski, za naszych odwiecznych
sąsiadów i nieprzyjaciół.
I to nie jest rada tylko dla
emerytów i rencistów. To jest rada dla każdego z nas, ponieważ o swoje zdrowie
fizyczne należy dbać od … urodzenia, kiedy jeszcze jesteśmy zdrowi, a nie
dopiero wtedy, gdy zaczynamy chorować, gdy jesteśmy już na emeryturze, czy
rencie. Podobnie rzecz się ma z naszą wiarą i religijnością, z naszą troską o
naród i Ojczyznę. Nigdy nie jest za późno na takie działania. Ale też, nigdy
nie jest za wcześnie.
Przy okazji, zastanów się – ile minut, przepraszam,
godzin spędzasz dziennie przed ekranem telewizora, czy komputera, a ile godzin,
przepraszam, minut spędzasz dziennie na rozmowę z Bogiem?
Zachowywanie postów, w piątki też, nie tylko w Środę Popielcową i w
Wielki Piątek, ale w każdy piątek. I znowu, jeśli nie potrafisz tego robić ze
względów religijnych, to rób dla swojego własnego dobra, dla swojego zdrowia.
To już będzie coś.
W Kanadzie biskupi doszli
kiedyś do wniosku, że zamiast pościć w piątek lepiej będzie czynić ‘dobre
uczynki’. I ludzie przestali pościć, a zabrali się za czynienie ‘dobrych
uczynków’. Nie wiem, czy jeszcze je czynią, czy już nie, ale słyszałem głosy,
że lepiej by było może powrócić do zachowywania postów w piątki, … nie
rezygnując z czynienia ‘dobrych uczynków’.
Piątek jest w ogóle dniem tygodnia, który wymaga od
nas głębokich przemyśleń, zmian, postanowień i działań.
Zacznijmy od Wielkiego Piątku.
W Kanadzie jest to dzień świąteczny, wolny od pracy. Szanują to wszyscy, z
wyjątkiem Polaków. W tym dniu wszystkie polskie sklepy są otwarte i pełne ludzi.
W naszych domach mamy pełne ręce roboty,
bo … Święta za pasem.
A może Święta Wielkanocne
zacząć wypada już od Wielkiego Czwartku? Nasze ‘świętowanie’ w Wielki Piątek
sprowadza się być może do ścisłego postu i nabożeństwa wieczornego, do Adoracji
Krzyża. Ale nie jest to w pełni dzień świąteczny.
A przecież ten dzień, to
pamiątka Męki i Śmierci naszego Zbawiciela, dzisiaj naszego Króla. Każdy piątek
powinien być dla człowieka wierzącego dniem szczególnym. A Wielki Piątek?
Nawet, jeśli w Polsce rychło
nie doczekamy się tego, że nasze ‘demokratycznie wybrane władze’ ogłoszą ten
dzień dniem świątecznym, wolnym od pracy, to przecież my sami, my ludzie
wierzący, możemy uczynić go dniem świątecznym.
Ideałem byłoby, aby dni
świąteczne Wielkiej Nocy obejmowały Wielki Czwartek, Wielki Piątek, Wielką
Sobotę, Wielką Niedzielę i Wielki Poniedziałek. Wtedy dopiero te dni będą
naprawdę Wielkie, pod warunkiem, że będziemy je przeżywać, jak Bóg przykazał,
czyli jak na to zasługują.
Przy okazji jeszcze podobna
uwaga pod adresem Świąt Bożego Narodzenia. Tutaj również w katolickim narodzie
okresem świątecznym powinien być okres od Wigilii Bożego Narodzenia, czyli od
24 grudnia w naszym kalendarzu do 6 stycznia, do święta Trzech Króli. Myślę, że
kraj nasz nie zbiednieje przez tych kilka dni wolnych od pracy. O ile tylko
potrafimy je godnie przeżyć i zaczerpnąć Bożego ducha do rzetelnej pracy na
cały nadchodzący rok. Słyszałem przed laty, że w krajach uważanych za mniej
katolickie od naszego tak właśnie ‘pracowano’ w tym okresie (Dania).
A zwykłe piątki też wymagają poważnych korekt.
Kiedy pracowaliśmy i
chodziliśmy do szkoły w soboty, jedynym dniem wolnym od pracy i szkoły były
niedziele. I starczyło nam wtedy czasu i na pójście do kościoła w niedziele, bo
jeszcze wtedy nie było Mszy św. niedzielnych w soboty, { ja nawet chodziłem
dwukrotnie, bo i na Mszę św. rano i na Nieszpory, czy inne nabożeństwo, po
południu} i na odpoczynek i nawet na wizytę u cioci Zosi. A, jak się urwałem
wcześniej z Nieszporów, czy majowego, to jeszcze zdążyłem na mecz piłkarski,
który rozpoczynał się zwykle o godz. 16-ej.
A dzisiaj mamy wolne od pracy
i szkoły soboty i niedziele. I co się dzieje? Już w piątki zaczynamy balowanie.
W sobotę może postaramy się pójść na wieczorną Mszę św., bo miłościwie nam
panujący duchowni doprowadzili do tego, że sobotnią Mszę św. zaliczają nam,
jako Mszę niedzielną. I niedzielę mamy całą wolną. Wolną od … spraw Bożych!
Kiedy pracowałem w śródmieściu
Toronto chodziłem w czasie lunchu do katedry św. Michała na Różaniec. Zazwyczaj
bywało tam kilkadziesiąt osób. Ale w piątki w okresie letnim bywało nas
istotnie więcej. Bo wielu opuszczało Toronto już w piątek wieczorem, więc
zaliczali sobie Różaniec piątkowy, jako Mszę niedzielną. Po jakimś czasie,
wychodząc naprzeciw potrzebom wiernych, zaczęto odprawiać po Różańcu Mszę św.,
jak rozumiem, ‘niedzielną’.
Z tą Mszą niedzielną w sobotę naprawdę trzeba coś zrobić. I
znowu, zanim to uczynią biskupi, my sami możemy tak przeorganizować nasze
życie, aby piątek pozostał dniem bez balowania, sobota dniem wypoczynku, a
niedziela niedzielą, czyli Dniem poświęconym Bogu. To tylko od nas zależy.
Przede wszystkim od nas.
Przy okazji zwrócę jeszcze
uwagę na jeden problem, może tylko lokalny, ale moim zdaniem też ważny.
W naszych polskich kościołach w
Toronto i okolicy Msze św. niedzielne odprawiane są na ogół o godz. 8, 10, 12 i
wieczorem w sobotę i w niedzielę o godz. 18-ej, czy 19-ej. Tak jest przez
okrągły rok. Ale nie w dzień Nowego Roku, który u nas, podobnie chyba, jak i w
całym świecie, wypada bezpośrednio, zaraz po … Zabawie Sylwestrowej.
Otóż, w tym dniu, nie potrafię
domyśleć się, dlaczego, w wielu polskich kościołach nie odprawia się Mszy św.
wieczornej. Więc nasi sylwestrowicze nie mają okazji, aby rozpocząć Nowy Rok
Mszą św., bo budzą się dopiero po południu.
Być może nasi pasterze dusz
doszli do wniosku, że Msza św. na zakończenie roku kalendarzowego jest również
Mszą św. na rozpoczęcie Nowego Roku?!
I jeszcze zatrzymajmy się na chwilę przy środzie. Środa i sobota to dni
poświęcone Matce Bożej. Matce Bożej Nieustającej Pomocy poświęcone są środy.
Ale Matka Boża, to również Matka Dobrej Rady i Matka Zwycięska. A dla nas
Polaków, to jeszcze nasza Pani i Królowa, Królowa Polski. Więc w naszych
modlitwach i czynach w tygodniu o Niej też nie możemy zapomnieć. Z okazji zbezczeszczenia
Ikony Jasnogórskiej odkryłem, że mamy zbyt mało modlitw do Matki Bożej, które pomogłyby
nam przepraszać Ją za zniewagi i zaniedbania nas Polaków w stosunku do Naszej
Matki i Królowej.
Mam nadzieję, że z tego krótkiego przeglądu spraw,
widać dość wyraźnie, że jest się, nad czym zadumać.
Przed wieloma laty, kiedy to
pracowaliśmy i uczyliśmy się od poniedziałku do soboty, rzadko zaczynaliśmy
balowanie już od piątku. Niedziela i sobotni wieczór nam wystarczała, aby oddać
cześć Bogu i rozerwać się, i odpocząć nieco. W piątek zazwyczaj pościliśmy i
raczej spędzaliśmy go na spokojnie. W wielkim Poście uczestnicząc w Drodze
Krzyżowej w godzinach wieczornych (opieram się na swoich wspomnieniach z
tamtych lat).
A dzisiaj, piątek jest chyba najweselszym dniem w
całym tygodniu. O
postach zapominamy zupełnie. Drogi Krzyżowe przełożone są np. na poniedziałki
lub wtorki. I hulaj dusza, Boga nie ma! Kiedyś mówiło się trochę inaczej -
hulaj dusza, piekła nie ma! Ale Bóg jeszcze był także i po Mszy św. niedzielnej.
A dzisiaj?
Mamy trochę czasu dla Boga w
niedziele. Ale nie przez całą niedzielę. Tylko tak ok. Mszy św., jeśli jeszcze
regularnie chodzimy do kościoła w niedziele i święta.
Żeby nie sprowadzać
ewentualnej dyskusji na te tematy na bocznicę, dodam, że wiem o tym, iż w
soboty nasze dzieci, czy wnuczki ‘muszą’ się jeszcze dokształcać lub rozwijać,
że jest jeszcze harcerstwo, i pianino i łyżwy i tenis i piła nożna itd. itd.
Tak to wszystko, a może nawet
nie wszystko, ale niektóre z tych spraw są ważne. Ale, czy nie ma spraw
ważniejszych?
Pytania są dość proste:
– jakiego człowieka, jakiego
Polaka, jaką Polkę chcemy wychować?
– jak powinniśmy żyć na co
dzień, jako Polacy, aby zostać jeszcze Polakami, aby nie dać się zdegenerować
na europejczyków, przez małe e?
– co robić, aby Polska nie
zginęła?
Pytania są proste. Odpowiedzi
już takie proste nie są. Ale czy te pytania mogą pozostać bez odpowiedzi?
Czy mamy nadal żyć tak, jak nas do tego zmusza,
otaczający nas świat?
Czy mamy wzorować się na Niemcach, Ruskich, czy
Francuzach?
Czy może powrócić na drogi polskie udeptane przez
naszych ojców, dziadów i pradziadów?
Czy może wejść na drogi przygotowane dla nas już od
wieków, przez polskich świętych i błogosławionych, przez polskich bojowników i
patriotów prawdziwych, a ostatnio przez Papieża-Polaka św. Jana Pawła II i Sł.
B. kardynała Wyszyńskiego?
Takich kilka myśli przyszło mi
do głowy po przeczytaniu wspomnianego na wstępie Listu pasterskiego naszych
biskupów.
Myślę, że nie powinniśmy
czekać na kolejny List pasterski odnoszący się do innych dni tygodnia. Polskę
musimy uratować i odbudować, my sami, Polacy. Nikt za nas tego przecież nie
zrobi. Wręcz odwrotnie, wielu będzie nam w tym mocno przeszkadzać.
Wierzę, że jeszcze tak źle z
nami nie jest. Ale sami widzimy, co się dzieje już dzisiaj z Polską i w Polsce.
A, co będzie jutro?
Nie tylko w Polsce, ale i na
świecie, a szczególnie w Europie toczy się walka z Bogiem, walka z wiarą
katolicką, walka z kulturą, patriotyzmem, walka z rodziną, z małżeństwem. Walka
zła z dobrem.
Pora rozpocząć walkę
dobra ze złem.
Fundamenty, bastiony dobra, to
Bóg, Ojczyzna i Rodzina. Tych dóbr, tych wartości musimy bronić, te wartości
musimy umacniać i rozwijać. W każdym z nas, w naszych rodzinach, w naszych
społecznościach lokalnych, w naszym narodzie, w całej Europie. Cały świat czeka
na nas Polaków, że podejmiemy się i zwyciężymy w tej walce dobra ze złem w
Ojczyźnie naszej, że z Polski wyjdzie światło i przykład dla innych narodów.
Jeśli nie podejmiemy tego
wysiłku, aby przestawić nasze osobiste, rodzinne, parafialne, społeczne życie
na Boże tory, to nie dziwmy się, że mamy takich posłów, ministrów, sędziów,
prokuratorów i dziennikarzy, jakich mamy, że mamy takich nauczycieli i
wychowawców, pasterzy dusz, jakich mamy, i że mamy taką Polskę i Polaków,
jakich mamy. To z naszych rodzin polskich wywodzą się przyszli ministrowie, posłowie
i biskupi też. To w naszych szkołach i kościołach mamy się uczyć rozpoznawania
dobra i zła, służby Ojczyźnie. To w naszych polskich mediach mamy mieć więcej
dobra niż zła. Itd., itd.
Wybór innych, nowych władz,
nic nam nie da, jeśli my sami nie zmienimy swojego codziennego osobistego,
rodzinnego, społecznego i narodowego życia, jeśli nie przestawimy go na tory
Boże. Tory ustawione już od dawna przez Ewangelię. Tory przygotowane już od
dawna dla nas przez Sł. B. ks. kardynała Wyszyńskiego. Przez św. papieża - Jana
Pawła II, przez św. siostrę Faustynę Kowalską (czy miałeś już w ręku „Dzienniczek”
s. Faustyny? To pytanie kieruję również do naszych duszpasterzy).
Obronić Polskę przed całkowitą
zgubą a potem ją na nowa po Bożemu odbudować, może tylko naród silny Bogiem. A
naród silny Bogiem jest tylko wtedy, gdy rodzina polska jest Bogiem silna. Bo
naród jest narodem tylko wtedy, gdy jest Rodziną rodzin, jak mówił Sł. B. ks.
Stefan kardynał Wyszyński.
To, dlatego polska rodzina i
Kościół katolicki w Polsce są na celowniku naszych wrogów, wrogów Polski i
Polaków.
Każdego dnia, nie tylko w
niedziele i święta, musimy znaleźć czas dla Boga i Matki Bożej a naszej
Królowej. Dopiero cały tydzień, dzień po dniu, tydzień po tygodniu, miesiąc po
miesiącu i rok po roku, przeżyty ‘jak Bóg przykazał’ pozwoli nam odzyskać wiarę
w nasze zwycięstwo, w zwycięstwo dobra nad złem.
Zauważmy jeszcze, że zło,
które jest w nas i wokoło nas w większości przypadków nie jest naszego
rodzimego chowu, lecz przyszło do nas ze zgniłego Zachodu lub ze schamiałego
Wschodu. Wreszcie uzyskaliśmy dostęp do zgniłego Zachodu. I, zamiast czerpać z
tego samo dobro, pozwoliliśmy sobie wcisnąć wiele zła. Bądź też sami
ściągnęliśmy go do siebie, zachłyśnięci ‘zgniłym Zachodem’.
Przypomina mi się tutaj raz
jeszcze film, który ciągle można obejrzeć na youtube p.t. „Jak zniszczyć
państwo?”, w którym jasno jest powiedziane, że aby uratować naród i państwo
należy nie dopuścić do napływu zła, wszelkiego zła, z zewnątrz. Prelegent, były
agent KGB, daje tam przykład Japończyków, którzy na ‘pomoc’ płynącą do nich z
zewnątrz odpowiadają stanowczo – dziękujemy za wasze buble, czytaj wszelkie zło,
mamy dość własnego!
W odpowiednim czasie nie
postawiliśmy odpowiednio mocnych zapór, aby zapobiec napływowi zła z zewnątrz.
Te zapory, to nie tylko przepisy i prawo polskie, ale także siły, które powinny
być w nas, w naszych rodzinach, w naszym narodzie, które odrzuciłyby wszelkie
buble, wszelkie idee, i gospodarcze i kulturowe, którymi chcą nas zniewolić i
zniszczyć głównie Niemcy, nasi ‘odwieczni sąsiedzi’.
Nasza kultura i nasze dobra
materialne na razie jeszcze nam wystarczają do godnego Polaka życia. Nie
potrzebne nam są wzorce z zewnątrz. Swoich mamy dość. Nie potrzebne jest nam
wszelkie zło z zewnątrz swojego mamy jeszcze w nadmiarze, po okupacji
sowieckiej.
Nasze życie w parafiach nie
może się ograniczać tylko do chodzenia do kościoła w niedziele i święta. W
parafiach powinniśmy też organizować działalność artystyczną, sportową i
społeczną, a przede wszystkim patriotyczną. Sam pamiętam, jak jako mały chłopak
grałem z ministrantami na placu przykościelnym w palanta i w piłkę nożną. Jak
przyglądałem się, gdy ksiądz, organista, członkowie chóru i zwykli parafianie
grali w siatkówkę na placu przykościelnym. Były to lata 50-te ubiegłego wieku.
Dzisiaj mamy o wiele większe
możliwości samoorganizowania się przy parafii. Tylko musimy się tego podjąć w
porozumieniu z ks. proboszczem, bo nikt za nas tego nie zrobi. Ksiądz nie jest
od tego, żeby nam wszystko dawał i organizował. Ale ksiądz powinien nam pomóc, wesprzeć,
kiedy mamy ochotę i pomysły godne działalności przy parafii. Świetlica
parafialna, stół do tenisa stołowego, bilard, sala do badmintona, czy boisko do
siatkówki, lub biblioteka, czy tylko wymiana własnych książek, podobnie, jak
wymieniamy tajemnice różańcowe. A jeśli nie wiemy, jak wymienia się tajemnice
różańcowe, to zacznijmy od tego, od założenia Kółka Różańcowego a potem zespołu
muzycznego, czy chóru.
Łamiąc się opłatkiem, czy
niebawem, dzieląc się jajkiem święconym, przebaczajmy sobie wzajemnie,
przepraszajmy Boga za nasze winy i prośmy o przebaczenie. Prośmy, aby na nas
samych, na nasze rodziny, na nasz naród, na bratnie nam narody Bóg zesłał
potrzebne nam Łaski, a nade wszystko, aby przysporzył nam wiary i umocnił nas
na ciele, na umyśle i na duszy.
Zamiast świeckich, czy nawet
pogańskich życzeń – Wesołych świąt – wprowadzajmy nowe zawołania w rodzaju –
Króluj nam Chryste, zawsze i wszędzie.
Zob. więcej: .
Kierujmy również słowa
odpowiedniej modlitwy do naszej Matki i Królowej Polski, przepraszajmy Ją za
nasze zaniedbania i prośmy, aby otaczała nas i naszych pobratymców płaszczem
swej Opieki i wspierała modlitwą do swego Umiłowanego Syna.
Aby była nam Matką Dobrej
Rady, Nieustającej Pomocy i Matką Zwycięską, Królową Polski.
Wobec postępującego zdziczenia świata, wobec
tego, że nie potrafimy jeszcze w pełni wybrać ‘demokratycznie wybranych władz’,
które potrafią poprowadzić nasz naród Boskimi a nie tylko ludzkimi drogami,
musimy sami w swoich sferach rodzinnych, parafialnych i lokalnych organizować
nasze życie według Bożych przykazań. I z Bożą pomocą podążać po tym łez padole.
Poruszyłem tu
tylko kilka spraw, i małych i dużych, abyśmy obudzili się z uśpienia, czy
otumanienia i wreszcie wzięli w swoje ręce nasze polskie sprawy, zanim nasi
wrogowie i zewnętrzni i wewnętrzni wyniszczą nas doszczętnie.
Króla
mamy już od dawna w Niebie. Królową także. Brakuje nam tylko Jego i Jej
poddanych, którzy będą Im wiernie służyć i żyć według Ewangelii Chrystusowej, ‘jak
Bóg przykazał’.
Na
wprowadzenie w życie tych propozycji nie potrzebne są żadne ustawy, żadna
większość w parlamencie. Wystarczy nasze zrozumienie powagi spraw i
konieczności wzmocnienia naszej wiary nie tylko od wielkiego święta, ale także
i na co dzień.
No comments:
Post a comment