Wszelka władza w państwie,
początek swój i koniec
bierze z woli narodu,
a nie z woli partii politycznych
Z
polityką jest
podobnie, jak z demokracją. Istnieje wiele określeń i moim zdaniem, żadne nie
oddaje dzisiaj istoty spraw. Nie będę wnikał w te teorie, bo nie czuję się na
siłach. Można o tym przeczytać w internecie.
Nam
zwykłym ludziom wmawia się, przede wszystkim, że polityka, to brudne sprawy, to
zajęcie wyłącznie dla polityków.
Owszem
można też często usłyszeć, definicję podaną jeszcze przez Arystotelesa, że polityka to
sztuka rządzenia państwem, której celem jest dobro wspólne. Lub wersja nieco
uwspółcześniona, ze polityka, to służba państwu i narodowi, której celem jest
dobro wspólne.
Przyjmijmy,
że to jest właśnie nasza definicja polityki, że tak chcielibyśmy widzieć politykę
realizowaną w Polsce.
Chociaż
często słyszymy, a może i wierzymy, że taką właśnie politykę uprawia się w
Polsce, przynajmniej od przeszło roku, to przecież gołym okiem widać, że ani
dzisiaj ani tym bardziej wczoraj władze w Polsce ani nie służą w pełni państwu
i narodowi, ani nie troszczą się w pełni o dobro wspólne.
Zwraca
na to uwagę wielokrotnie w swoich publicystycznych książkach p. prof. Piotr
Jaroszyński, że w Polsce owszem mamy demokrację, ale demokrację partyjną. Nawet
w tzw. wyborach demokratycznych nie wybieramy żadnych naszych reprezentantów do
Sejmu, tylko wybieramy partię, lub koalicję partii politycznych, które w wyniku
wyborów przejmują władzę w Polsce.
Dalej
toczy się już głównie walka pomiędzy partiami politycznymi. Chyba najjaskrawiej
widać to obecnie. Realizowane są programy zwycięskiej partii. Partie, które przegrały
wybory wcale nie myślą i nie pracują nad tym, aby zaproponować narodowi nowy
lepszy od aktualnego program rozwoju państwa i dobrobytu obywateli. Ich głównym
aktualnie zadaniem jest przeszkadzać rządzącej partii w realizacji ich programów
i doprowadzić różnymi metodami do zdobycia władzy. Inaczej ujmując, prowadzą walkę
z Polską i Polakami wszelkimi metodami.
Zło
zatem, moim zdaniem tkwi w systemie politycznym. W systemie, w którym dopuszcza
się istnienie a nawet finansowanie przez naród partii wrogich Polsce i Polakom,
partii po prostu antypolskich.
Bodajże
wczoraj dowiedzieliśmy się, że powstaje w Polsce jeszcze jedna partia
polityczna pod wodzą p. Kornela Morawieckiego.
Czemu
służą dzisiaj partie polityczne?
Moim
zdaniem głównie temu, aby dzielić a nie łączyć naród.
Ponadto
są to wylęgarnie i przechowalnie „polityków”; biorę to słowo w cudzysłów, bo
skoro nie mamy prawdziwej polityki, to oczywiście nie mamy również prawdziwych
polityków. A jakich mamy, to najlepiej widać, gdy od przeszło roku odkryli
swoje oblicza ‘politycy’ z PO, PSL i … innych partii i partyjek. Dla wielu z
nas wartość tych ludzi była rozpoznana już od dawna. Ale dzisiaj nawet ich
poplecznicy mogą się tylko ich wstydzić, delikatnie ujmując.
Powodem,
że raz jeszcze piszę o tych problemach jest spacerowa rozmowa z moim synem
Karolem. Zaczęliśmy od tego, jakich to ‘polityków’ mamy dzisiaj na świecie, w
Europie i w Polsce. I wtedy Karol zwrócił mi uwagę, że nie tak dawno znalazł w
internecie tekst właśnie o polityce i politykach bez cudzysłowu.
Oto link do
tego tekstu: http://www.bartleby.com/55/3.html.
A to istotny
fragment z tego tekstu:
„ Almost immediately after leaving Harvard in 1880 I
began to take an interest in politics. I did not then believe, and I do not now
believe, that any man should ever attempt to make politics his only career. It
is a dreadful misfortune for a man to grow to feel that his whole livelihood
and whole happiness depend upon his staying in office. Such a feeling prevents
him from being of real service to the people while in office, and always puts
him under the heaviest strain of pressure to barter his convictions for the
sake of holding office. A man should have some other occupation—I had several
other occupations—to which he can resort if at any time he is thrown out of
office, or if at any time he finds it necessary to choose a course which will
probably result in his being thrown out, unless he is willing to stay in at
cost to his conscience”.
Główna myśl wypływająca
z tego tekstu jest mniej więcej taka.
Rozgonić
na cztery wiatry dzisiejszych ‘polityków’ a tym samym i dzisiejsze partie polityczne,
i te polskie i te antypolskie, gdy ograniczymy się tylko do spraw polskich.
Nie ma nigdy więcej ‘zawodu’ – polityk. Polityk, to służba a nie zawód. Nie
pasożyt, nie nierób, czy nawet wróg Polski i Polaków, ale obywatel na służbie.
Definiujemy
system polityczny i system wyborczy tak, aby władzę w kraju przekazywano na 1-2
kadencje w ręce rzeczywiście reprezentantów narodu, ale jednostek najwybitniejszych,
najbardziej zaufanych i godnych pełnienia służby dla dobra państwa i narodu,
dla dobra wspólnego. Są to zwykli obywatele, którzy po skończeniu swoich
kadencji, po skończeniu służby powracają go swoich zawodowych obowiązków. A na
ich miejsce wybieramy kolejnych.
Nie
jestem ani politykiem, ani politykierem, ani też politologiem, więc pozostawiam
te myśli ekspertom, ale nie „politykom” tylko obywatelom zatroskanym o losy
Polski i Polaków. Może uda nam się, jak Bóg da, wytępić kiedyś w Polsce
wszelkiej maści „polityków” i wszelkiej maści partie polityczne i stworzyć
system, w którym obywatele będą mieli wreszcie coś do powiedzenia i możliwości
działania dla dobra Polski i Polaków, dla dobra wspólnego, a nie partyjnego. Obywatele a nie działacze partyjni, zawodowi „politycy”!
Oczywiście
do realizacji tej koncepcji trzeba wychować naród, trzeba wychować elity tego
narodu. Żeby nigdy więcej takie kreatury, jak p. Tusek, p. Kopacz, p. Komorowski, p.
Niesiołowski, czy p. Korwin-Mikke i tysiące innych nie zostawali wiecznymi „politykami’”,
żeby nigdy już nie pełnili odpowiedzialnych funkcji w państwie i nigdy nie reprezentowali
Polski i Polaków. To wstyd i hańba przede wszystkim dla Polski i Polaków. Bo
oni nie znają wstydu, nie wiedzą, co to hańba, nie wiedzą, co to służba, nie wiedzą,
co to godność Polaka.
No comments:
Post a Comment